Ta strona wykorzystuje pliki cookies . Więcej informacji

niespecjalne bazgroły.

slide

Od najmłodszych lat zastanawiało mnie, ile pracy muszą włożyć w animację twórcy kreskówek oraz filmów, które wówczas masowo oglądałem (i z którym to nałogiem zmagam się do dzisiaj). Jednocześnie zazwyczaj mówiłem sobie, że to nie mój problem i mój prosty umysł wcale nie musi tego ogarniać. I oto jesteśmy, kilkanaście (dziesiąt?) lat później, kiedy jak nikt inny potrafię docenić, co to znaczy animacja klatka po klatce, i ogarniam, jak musiał czuć się koleś odpowiedzialny za animowanie cętek na sierści geparda w disneyowskim Tarzanie (to była jego jedyna, wielomiesięczna fucha).



Zawsze lubiłem rysować komiksy w zeszytach, które zawierały dużo więcej głupawych pasków rysunkowych, niż treści wyniesionych z zajęć. Między innymi właśnie dlatego dochodziło do takich sytuacji, jak zagrożenie z matmy w liceum, które paradoksalnie zażegnałem, wygrywając konkurs na film o treści „Matematyka nie kończy się w szkole” (wciąż dostępny na jutubach pod nazwą „Matma na plus”).



Niemniej, statyczne komiksy w końcu stały się dla mnie zbyt mało wystarczające, a jako że w gimnazjum byłem fanem serwisu Newgrounds i takich serii jak Happy Tree Friends czy Saladfingers, zainteresowałem się programem Macromedia Flash. Na chłopski rozum ogarnąłem raczej nieskomplikowany interfejs, doświadczenie przy rysowaniu w prostym stylu jakieś już miałem, a dzięki mikrofonowi od Singstara mogłem nagrywać własne audio. To, co tworzyłem, początkowo trafiało tylko do znajomych, a z czasem zacząłem prowadzić własny kanał na YT, Godfella, zarówno z kreskówkami, jak i innym aktorskim contentem, który swego czasu doczekał się swego niewielkiego – jak na dzisiejsze standardy – grona „koneserów”.





Nigdy nie byłem szczególnie prospołeczny, zwłaszcza jako ten dziwny i gruby dzieciak z tyłu klasy, więc w przerwach od szpilania w gry wideo pieczołowicie prowadziłem wspomniany kanał na YT (a także kilka blogów, bo why not). Inspiracje czerpałem z życia oraz moich ulubionych seriali (South Park, The Simpsons, Family Guy), i choć po szkole miałem sporo czasu dla siebie, lwia część contentu powstawała właśnie podczas zajęć. Mój brak uwagi na lekcjach i nieustanna chęć kreowania własnych narracji został w końcu dostrzeżony przez wychowczynię, która zmotywowała mnie do wzięcia udziału w kilku konkursach na filmy, a że mało kto wysyłał autorskie animacje, do tego w jakiś tam sposób zabawne, udawało mi się wygrywać to i owo. Koniec końców skończyłem w państwowej szkole filmowej w Łodzi (ze względu na prosty styl kreski, nie na animacji), a obecnie kontynuuję nauczanie w szkole reklamy, dbając o miłość do opowiadania historii. Jednocześnie pamiętam o korzeniach swojej pasji i od niedawna prowadzę komiks „Drzwi na Rzepy”, którym odreagowuję codzienny stres i komentuję pewne wydarzenia z naszego kraju, który znany jest z tego, że kreuje doskonałe scenariusze sam z siebie. Nie ma niestety w Polsce kultury komentowania rodzimych absurdów w serialach pokroju „South Park”, i choć sam chętnie bym się tego podjął, zjada to za dużo czasu którego mam niestety coraz mniej (starość nie radość).





No, ale od czego są komiksy? Zmienianie frustracji i irytacji w coś kreatywnego jest moją ucieczką od popadnięcia w totalny Weltschmerz. I przy okazji zaspokaja to moje artystyczne potrzeby, bo nie wyobrażam sobie dnia, w którym na dobre przestanę tworzyć.



Może wizualnie infantylnie, może w dalszym ciągu półamatorsko, może dla niektórych zbyt hermetycznie lub wulgarnie – ale robię to przede wszystkim dla siebie i osób, które potrafią myśleć abstrakcyjnie i nie przeszkadza im czytanie między wierszami, czy w tym przypadku kadrami. Nie znoszę tłumaczyć intencji moich kreacji, bo to pozbawia ich w moim odczuciu pewnego uroku. No, ale to już temat na inną okazję. Lepiej skończyć tutaj, niż zaczynać brzmieć pompatycznie i pretensjonalnie, a nigdy nie wiem, gdzie leży ta subtelna granica.



Pozdrawiam też wszystkich tych, których udało mi się zmotywować do własnych działalności artystycznych, cieszących się zresztą dużo większą popularnością, niż sam mógłbym sobie życzyć. ;) You know, who You are...

autor

Damian Pawlikowski

Autor komiksów z serii Drzwi na rzepy.

7 listopada 2018
left
Poprzedni
wpis
Czym jest Postcrossing?
Co robić w Bielsku?
Następny
wpis
right