Cześć! Mam na imię Darek, chociaż chyba każdy zna mnie jako „Łokcia”.
Mam 24 lata – o ile dobrze pamiętam. A moim życiem od wielu lat zawładnęła pasja.
Nie jedna, a kilka.
To może od początku. Od zawsze lubiłem nieszablonowe rozrywki i sposoby na spędzanie wolnego czasu. I jakieś 8 lat wstecz trafiłem do grupy rekonstrukcji historycznej. Od razu poczułem że to jest to. Historia którą uwielbiam w połączeniu z aktywnością fizyczną, możliwością spróbowania rzemiosł i masą pozytywnych ludzi. Tak się zaczęła moja przygoda z tym ruchem, która trwa do dziś.
Od wielu już lat prowadzę własną Grupę Rekonstrukcji Historycznej – Drużynę Południe. Przez ten czas moje zainteresowanie tematyką stale się rozwijało. Polubiłem dreszczyk adrenaliny podczas walki w opancerzeniu i stalową bronią. Zajmowałem się wieloma rzemiosłami: płatnerstwem, kowalstwem, rzeźbiłem w drewnie. Tak naprawdę chciałem spróbować wszystkiego.
Nie raz prowadziłem warsztaty rzemiosł dawnych. Część z tego została ze mną do dziś. Dla większości osób, które są rekonstruktorami, to nie tylko hobby, ale sposób na życie. I tak też jest w moim przypadku: prawdziwych przyjaciół poznaje się w drużynie, a najlepsze przygody zaczynają się od założenia stroju historycznego.
Jeśli jesteś typem który chce czegoś więcej – to proszę ruszyć kuper z domu i przestać tłuc wirtualnym mieczem w wirtualnych ludzików. Gdzieś niedaleko jest prawdziwa rozrywka. Jest tak wiele grup rekonstrukcyjnych w Polsce, które z chęcią przyjmą nowych członków, że każdy znajdzie coś dla siebie. A potem już z górki… i pod górkę i znów z górki – w końcu to prawdziwe życie.
Co dalej zajmuje moje dnie i noce? Fireshow.
Tak samo jak ze wszystkim, wiele lat temu bardzo chciałem spróbować więc pojawiłem się na treningu. Manipulacja płonącymi sprzętami? Łał, łał! Kule na łańcuchach, kije, hula-hopy. Jak można łatwo zgadnąć… wsiąkłem.
Przez „wypalenie się” (określenie idealne :D) miałem kilkuletnią przerwę. Do momentu w którym przygarnęła mnie grupa Nam-Tara, w której zobaczyłem całkiem inny, bo profesjonalny charakter Fireshow. Choreografie, masa sprzętu pirotechnika i jedyne w swoim rodzaju pokazy.
Sama nauka „trików” i ruchów na nowych rodzajach sprzętu to czysta frajda. Od zawsze lubiłem co,ś co jest wyzwaniem, co wymaga koordynacji i trochę finezji – rzeczy proste nie są tyle warte. k=Kuglarstwo wpisuje się w to idealnie. Do wszystkiego tego dochodzi aspekt ognia: świadomość, że możesz prawie kontrolować żywioł - który dalej jest niebezpieczny. To całkiem przyjemne uczucie. Z biegiem czasu starałem się sprawdzać, na ile mogę sobie pozwolić – do kolekcji dołożyłem podpalanie ciała.
Stanęło również na tym, że produkuję sprzęty do fireshow pod własną marką „Elbow on fire”.
I tak jak w każdej pasji tak w tej są schody – czasem trzeba przeboleć to, że „Pani choreograf” próbuje wtłuc do głowy kroki i choreografie – a tancerz ze mnie marny. Wyobraźcie sobie, że mając zagipsowane ręce i nogi, próbujecie odpędzić się od roju pszczół – taki jest mniej więcej mój styl tańca. Ale nie ma rzeczy niemożliwych, no chyba że te naprawdę niemożliwe – jak sprawienie, żeby pisanie tego szło mi łatwiej i dało się to normalnie czytać.
Z dziedzin kuglarskich zajmuje się też iluzją karcianą – ale to mało osób wie, więc cicho sza…
A od niedawna w wolnych chwilach (wolne żarty, nie mam wolnych chwil) zacząłem podróżować, co również zaczyna mi wchodzić w krew. Na przykład na przełomie roku 2016 i 2017 wraz ze znajomymi zapakowaliśmy plecaki i wyruszyliśmy w podróż do Azji. Głównymi celami była Tajlandia i Kambodża. I nawet nie wiem, jak to określić, coś niesamowitego brzmi przy tym, co przeżyliśmy, jak nazwanie lwa pociesznym kociakiem – niby prawda, ale nie oddaje całości. Większość podróży planowana była w trakcie, na miejscu załatwiliśmy transporty i nocleg. Szybko udało się wsiąknąć w klimat Azji. To, co zobaczyliśmy i zwiedziliśmy, na pewno nigdy nie ucieknie z mojej głowy. Zwiedzanie z plecakiem krajów tak kontrastowych w swoich obliczach, wymaga odrobiny odwagi i wysiłku, ale to, co dostaje się w zamian, jest warte każdej ceny. Możecie mi wierzyć na słowo (pisane), że podróżowanie nawet w kraje orientalne może być tanie, a jednocześnie interesujące i szalone. Ale to wszystko zależy od tego, czego się oczekuje od takiego wyjazdu. To tak w skrócie o moich zainteresowaniach. A no tak – lubię jeszcze jeść i leżeć – i to również zaliczam do moich pasji.